Dziś dużo czytania :) Cieszymy się zatem, bo to jedna z naszych ulubionych form aktywności (czy wiecie coś na temat czytania pasywnego?)
Jako motto - końcowy fragment artykułu Janusza R. Kowalczyka ze strony culture.pl, do którego link znajduje się na końcu posta. Dla niecierpliwych - jednak - cały tekst poniżej.
"W esejach zebranych w "Czułym narratorze" Olga Tokarczuk uświadamia początkującym pisarzom i nie tylko, że zanim sama sięgnęła po pióro, dużo czytała. I odważyła się im życzyć nie pisania, lecz czytania, wychodząc z założenia, że "w całym fenomenie zwanym literaturą to właśnie czytanie jest jego istotą".
"Dwanaście
esejów i wykładów Olgi Tokarczuk zebranych w jednym tomie – wraz z jej mową
noblowską, od której przejął on tytuł – to zaproszenie do przyjrzenia się
pisarskiemu warsztatowi autorki "Biegunów". I jej pierwsza książka od
czasu radującej polskie serca decyzji Szwedzkiej Akademii.
Wykład noblowski ukazuje nam
świat współczesny w stanie totalnego chaosu i rozprzężenia, gdzie wąsko
wyspecjalizowani naukowcy wynajdują coraz to nowsze rozwiązania technologiczne.
Osiągnięcia nauki przejmują wietrzący w tym zysk technokraci, tworząc grupy
sprzecznych interesów, przez co dochodzi do zaciekłych zmagań o kasę i wpływy.
Odzywają się destrukcyjne ambicje, gdyż każdy dąży do osiągnięcia rynkowej
dominacji: w gospodarce, polityce, we władzach czy w rządzie.
Walki o
utrzymanie swojego status quo, czyli kasy i wpływów, rodzą
ciągoty korupcyjne. To, co miało służyć ogółowi, staje się wyłącznie celem
kręgu osób ciągnących z wcielanego w życie wynalazku pokaźne profity. Ścisły
podział na rozdrobnione specjalizacje zagarnął również sferę kultury.
Zdaniem Olgi
Tokarczuk w dzisiejszym, coraz bardziej wyspecjalizowanym świecie, największe
nadzieje na wyjście z cienia anonimowości niesie właśnie literatura – a
zwłaszcza powieść, tzn. fikcja. Jedynie ona jest w stanie obronić nas
wszystkich przed ogólnym zanikiem wszelkich form wzajemnego porozumienia ludzi
(mimo że internet wprost pęka od nadmiaru informacji, z fake newsami włącznie).
Słowo pisane i jego świadoma recepcja jest bowiem opoką dla pozostałych
dziedzin kultury.
Literatura
gromadzi wokół siebie uczestników życia kulturalnego, broniących się przed
skrajnym stechnicyzowaniem. Odnajdujących się w kolejnej "Podróży ludzi
księgi" – że posłużę się tytułem jednej z powieści noblistki. Jednoczy
wokół siebie osoby zainteresowane nie tylko pozyskiwaniem ułatwiających życie
elektronicznych gadżetów najnowszych generacji.
W obręb
literackiej dyskusji Olga
Tokarczuk wprowadza zatem nowatorskie pojęcie "czułego
narratora". To wszechwiedzący gawędziarz, znający nie tylko tajemnice
głównego bohatera, ale ogarniający myśli i przeżycia wszystkich występujących w
danej opowieści postaci. Narrator wcale nie pierwszoosobowy, lecz
"czwartoosobowy".
Czy zastanawialiście się kiedyś, kim
jest ten cudowny opowiadacz, który w Biblii woła wielkim głosem: "Na
początku było słowo"? Który opisuje stworzenie świata, jego pierwszy
dzień, kiedy chaos został oddzielony od porządku? Który śledzi serial
powstawania kosmosu? Który zna myśli Boga, zna jego wątpliwości i bez drżenia
ręki stawia na papierze to niebywałe zdanie: "I uznał Bóg, że to było
dobre". Kim jest to, które wie, co
sądził Bóg? Wyjąwszy wszelkie wątpliwości teologiczne możemy uznać tę figurę
tajemniczego i czułego narratora za cudowną i znamienną. To punkt, perspektywa,
z której widzi się wszystko. Widzieć wszystko to uznać ostateczny fakt
wzajemnego powiązania rzeczy istniejących w całość, nawet jeżeli te związki nie
są jeszcze przez nas poznane.
Podobnie rzecz
się przedstawia w pierwszym z tzw. wykładów łódzkich, zatytułowanych
"Psychologia narratora", bo też: "kim jest ten cudowny
opowiadacz, który w Biblii mówi wielkim głosem: Na początku stworzył Bóg niebo
i ziemię«? Który zna myśli Boga? Żeby odpowiedzieć na te pytania musielibyśmy
porzucić naszą psychologiczną metodę i zmienić tytuł tego tekstu. Powinien on
brzmieć »Metafizyka narratora«".
Kolejne z
wykładów pisarki wygłoszonych na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Łódzkiego
(2018) to "Psychologia literackiego stwarzania świata. Jak powstały »Księgi
Jakubowe«" ("często mam wrażenie, iż to, co ma zostać napisane,
istnieje już w całości przede mną, moje zadanie zaś sprowadza się do tego, co
zostało przykryte/ukryte/zakryte"), oraz "Przypadek Duszejko. Postaci
literackie", z przemawiającym do czytelniczej wyobraźni sformułowaniem:
"Dla postaci literackich przyjmuję poetycko istnienie pewnego specjalnego
wymiaru, czegoś w rodzaju przechowalni bytów. Trafiają tam, kiedy powieść
zostaje już opublikowana, i teraz ich historie, dramaty i tragedie rozgrywają
się w umysłach czytelników. Niczym wirtualne awatary ucieleśniają w sobie węzły
naszych osobnych, a jednak powszednich doświadczeń, zmagają się z nimi za nas i
dla nas".
Autorka powieści "Prowadź
swój pług przez kości umarłych" wyraża przy tym
przekonanie, że nie ma sztuki "bez szczypty irracjonalności", gdyż
człowieka w jego pełni w równym stopniu jak idee wyrażają też fantazja,
intuicja, obsesja czy szaleństwo. Wiedzie to pisarkę do spostrzeżenia, że
"postaci chcą być stworzone, chcą być opowiedziane, chcą istnieć". W
kolejnym wykładzie "Kraina Metaksy" – nigdy niewygłoszonym(!) – jako
psycholożka z wykształcenia rozprawia się z "ciężką chorobą naszych
czasów", do których prowadzi zanik nawyków czytelniczych, co przynosi
najpierw "brak zdolności do rozumienie metafory, potem pauperyzacja
humoru", a w końcu "powrót dogmatyzmu i fundamentalizmu".
Literalizm nie rozumie ani literatury,
ani sztuki i jest gotowy ciągle pozywać twórców do sądu, a to obrazę uczuć, a
to o naruszenie godności i czci. […] Literalizm kompromituje religię, ponieważ
jednowymiarowo traktuje prawdy objawione, nie zdając sobie sprawy z ich
kontekstowości i tego, że sam jest zależny i od czasu, i od kultury. Literalizm
niszczy zmysł piękna i sensu, przez co nie pozwala tworzyć uważnej i
pogłębionej wizji świata. Jego największymi grzechami są nietolerancyjność i
traktowanie wszystkiego, co odstępuje od przyjętej gdzieś kiedyś n o r m
y, jako moralnie złego, grzesznego, zasługującego na potępienie, a nawet karę.
[…] Przykładem literalizmu są między innymi walki o tęczę, które odbywają się w
Polsce. Walki może i barwne gdyby nie to, że zaczyna się w związku z nimi
wsadzać do więzienia. Tęcza została odarta ze swoich wielu znaczeń i
udosłowniona, straciła status symbolu czy metafory, zmieniła się w emblemat
wszystkiego, co odstaje od źle rozumianej normalności. Została uznana za
chorągiew wroga i zupełnie na serio znienawidzona. Człowiek cierpiący na
literalizm widzi wszystko wyosobnione, bez kontekstów oraz relacji, i na
nieszczęście swoje i innych traci zmysł syntezy niezbędny do przeżywania świata
w pełni i wielowymiarowo.
W naszym
myśleniu, w modzie czy w polityce odradza się niekiedy tęsknota za czasem
utraconym. W niektórych umysłach otwiera się zamiar wejścia z powrotem do tej
samej rzeki, która płynęła kilkadziesiąt lat temu. W eseju "Ognozja",
wcześniej zamieszczonym w "Polityce" (30 września 2020) Olga Tokarczuk
wyraża jednak pogląd, że nie tędy droga, gdyż "nie zmieścilibyśmy się w
tamtych życiach. Nie zmieścilibyśmy się w przeszłości. Ani nasze ciała, ani
psychika". Jesteśmy bowiem w zupełnie innym miejscu historii i nie uda się
jej zmienić, mimo że systemowe usiłowania trwają nie od dziś.
Do innych,
znanych skądinąd tekstów pisarki, trzeba doliczyć "Maski zwierząt" –
pierwodruk w "Krytyce Politycznej" (nr 15/2008); wszedł też do jej
eseistycznego zbioru "Moment niedźwiedzia" – gdzie przypomina, że
empatia ma stosunkowo krótką historię w dziejach ludzkości. Pojawiła się ok.
sześć wieków przed naszą erą i najwcześniej wybrzmiała na Dalekim Wschodzie w
naukach buddystów. Stamtąd została przejęta przez pojedynczych przedstawicieli
świata myśli reprezentujących cywilizację śródziemnomorską ("Cokolwiek
dzieje się tobie, dzieje się mnie. Nie ma »cudzego cierpienia«") – także,
a może szczególnie, jeśli idzie o zwierzęta.
Inne zagrożenie
znajduje w politycznie nacechowanym zawłaszczaniu słów. Jeśli taka grabież
nastąpi, jak np. ostatnio ma to miejsce ze słowem "naród", to
wyrwanie go z historycznego kontekstu będzie oznaczało nadanie mu całkiem
nowych właściwości przez wyznawców tej czy innej ideologii, z założenia
nieomylnej. Okazuje się wówczas, że niewinne do niedawna słowo, teraz "naładowane
nowymi znaczeniami stało się niebezpieczne" – czytamy w "Pracach
Hermesa, czyli jak tłumacze codziennie ratują świat", wykładzie
wygłoszonym na inaugurację Gdańskich Spotkań Literackich (11–12 kwietnia 2019).
Nie ma straszniejszej choroby niż ta, kiedy
człowiek zgubi swój indywidualny język i przejmie całkowicie jako prywatny ten
zbiorowy. Chorują na to urzędnicy, politycy, akademicy, chorują też księża. I
jedynym rodzajem terapii staje się wtedy literatura – obcowanie z językami
twórców działa jak szczepionka przeciwko wizji świata tworzonej doraźnie i
traktowanej instrumentalnie. Jest to potężny argument za czytaniem literatury
(także klasycznej), bo literatura pokazuje, że kiedyś języki zbiorowe
funkcjonowały inaczej, a w związku z tym powstawały inne wizje świata. To
właśnie dlatego warto czytać – by dostrzegać te inne wizje i upewniać się w
tym, że nasz świat jest jednym z możliwych i na pewno nie został nam dany raz
na zawsze.
"Palec w
soli, czyli krótka historia mojego czytania" to z kolei esej z sympozjum
zatytułowanego "Światy Olgi Tokarczuk" (Uniwersytet Rzeszowski,
2012). Autorka wyraża przekonanie, że literatura, a zwłaszcza najmilsza sercu
pisarki powieść, to – wbrew konstatacjom gremiów akademickich – sztuka
bynajmniej nie elitarna, lecz powszechna. Codzienna, dostępna, obecna na
dworcach, w hotelach czy w kramach, dlatego też "powinna być mądra
mądrością życia z ulicy, unikać popisów stylistycznych i przemądrzalstwa".
Olga Tokarczuk
proponuje także wczytywanie się co osiem, dziesięć lat w tekst ulubionej
książki: ("Będziecie zdumieni, że w książce pojawiają się figury, których
tam przedtem w ogóle nie było, te zaś, które zapamiętaliście z poprzedniego
czytania, przepadają gdzieś na drugim czy jeszcze dalszym planie"). Sama w
ten sposób czytała choćby "Czarodziejską górę" Tomasza Manna i podaje
trzy własne, zaskakujące nowymi odczytaniami interpretacje. O tym jakie one są,
przekonajcie się już państwo sami; nadmienię tylko, że jedna z nich przypadła
po dogłębnym studium przez Olgę Tokarczuk prac Sigmunda Freuda.
Podobna,
niejednokrotna lektura czeka zapewne każdą osobę sięgającą do "Czułego
narratora", tomu zasobnego w ekscytujące treści, gdzie z zafascynowaniem i
miłym dreszczem emocji odkrywa się fascynujące tropy literackie czy kulturowe, odczytuje
tytuły ważnych dzieł, bez jakich znacznie trudniej byłoby zrozumieć niepokoje
dzisiejszego świata. Można w nich odnaleźć sporo ulubionych książek dzieciństwa
("liczyła się prawdziwa przyjemność z czytania, którą daje składanie w
głowie znaków i przekuwanie ich na obrazy i domysły"), czasów dorastania i
bujnej młodości, aż do literatury mocno niszowej czy wręcz specjalistycznej
("kto czyta żeby tylko zrozumieć, dopuszcza się blasfemii"), choć
teraz oswojonej – o czym szerzej w "Ćwiczeniach z obcości"
("Znak", nr 746–747) – i beletrystycznie przepracowanej przez autorkę
w jej kolejnych powieściach czy opowiadaniach ("czyta się, żeby przeżywać
– to głębszy, bardziej całościowy rodzaj zrozumienia").
W szkicu "O
daimonionie i innych motywacjach pisarskich" przygotowanym dla studentów creative writing (Santa
Maddalena, 2014) wraca autorka do impulsu ciągłego sięgania po pióro, mimo
coraz mniej optymistycznych prognoz co do przyszłości literatury jaką znamy, na
rzecz produktu i towaru. Przypomina, "iż źródłem twórczości literackiej
może być to, że coś chce być zapisane". Przywołuje również autorytet
Arystotelesa, który fikcję postulował jako formę prawdy.
Twórczość
beletrystyczna daje niezmierzone możliwości artystycznej kreacji – nie byłoby
szkicu "Niesamowity tygiel braci Quay, londyńskich alchemików filmu"
(pierwodruk: "Trzynasty miesiąc: Kino Braci Quay", Kraków 2010),
gdyby oni sami w swojej sztuce animacji nie czerpali z czytelnych literackich
inspiracji. Fabuła jako taka dopuszcza użycie wszelkich modeli ekscentryzmu,
jako warunku sine
qua non wartościowej prozy, otwierającej przestrzenie duchowej
wyobraźni i stanowiącej punkt inspiracji do zmian na lepsze w nas samych –
czytelniczkach i czytelnikach. Każdy czytający inżynier, lekarz, naukowiec czy
prawnik będzie o wiele bardziej kreatywny w swojej dziedzinie, jeśli swoich
lektur nie ograniczy do kręgu literatury specjalistycznej, lecz poszerzy ją o
prozę spod znaku fikcji.
W esejach
zebranych w "Czułym narratorze" Olga Tokarczuk uświadamia
początkującym pisarzom i nie tylko, że zanim sama sięgnęła po pióro, dużo
czytała. I odważyła się im życzyć nie pisania, lecz czytania, wychodząc z
założenia, że "w całym fenomenie zwanym literaturą to właśnie czytanie
jest jego istotą". Bo też każda dobrana z sensem lektura przybliża nas do
absolutu."
Link do artykułu:
https://culture.pl/pl/dzielo/olga-tokarczuk-czuly-narrator
Olga Tokarczuk "Czuły narrator" Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020 format: 130 x 205 mm oprawa: twarda liczba stron: 304 ISBN: 978-83-08-07305-6