piątek, 27 marca 2020

Wybory i wybrani.

Wiecie jak to jest ze zwierzętami i ludźmi? Zwykle to człowiek wybiera sobie zwierzaka, ale  czasem jest odwrotnie. Otwierasz drzwi, a tam, na progu - pies. I już zostaje, chociaż początkowo "tylko, dopóki nie znajdziemy mu domu". No, ale on już znalazł dom. Siedzi tu i patrzy na nas, merdając ogonem. 
Bywa i tak, że nagle otwieramy oczy szeroko, bo tam, przed nami, na wprost - kamyk. I już jest nasz. Niezwykły, chociaż zwykły, kamień przecież. Czasem, tylko wkładamy go do kieszeni. Ale czasami również  "do głowy", a nawet -  "do serca". Kamyk się gubi; zostaje myśl i emocja. Jak tu:


kamyk jest stworzeniem
doskonałym

równy samemu sobie
pilnujący swych granic

wypełniony dokładnie
kamiennym sensem

o zapachu który niczego nie przypomina
niczego nie płoszy nie budzi pożądania

jego zapał i chłód
są słuszne i pełne godności

czuję ciężki wyrzut
kiedy go trzymam w dłoni
i ciało jego szlachetne
przenika fałszywe ciepło

- Kamyki nie dają się oswoić
do końca będą na nas patrzeć
okiem spokojnym bardzo jasnym

                                       (Zbigniew Herbert Kamyk)



Albo tu:


Pukam do drzwi kamienia.
- To ja wpuść mnie.
Chcę wejść do twojego wnętrza,
rozejrzeć się dokoła,
nabrać ciebie jak tchu.

- Odejdź- mówi kamień.-
Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części
będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek
nie wpuścimy nikogo.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja wpuść mnie.
Przychodzę z ciekawości czystej.
Życie jest dla niej jedyna okazją.
Zamierzam przejść się po twoim pałacu,
a potem jeszcze zwiedzić liść i kroplę wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja śmiertelność powinna cię wzruszyć.

-Jestem z kamienia - mówi kamień-
i z konieczności muszę zachować powagę.
Odejdź stąd.
Nie mam mięśni śmiechu.

Pukam do drzwi kamienia.
-To ja wpuść mnie.
Słyszałam, że są w tobie wielkie puste sale,
nie oglądane, piękne nadaremnie,
głuche, bez echa czyichkolwiek kroków.
Przyznaj, że sam niedużo o tym wiesz.

-Wielkie i puste sale- mówi kamień-
ale w nich miejsca nie ma.
Piękne, być może, ale poza gustem
twoich ubogich zmysłów.
Możesz mnie poznać, nie zaznasz mnie nigdy.
Całą powierzchnią zwracam się ku tobie,
a całym wnętrzem leżę odwrócony.

Pukam do drzwi kamienia.
-To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność.
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjdę z pustymi rękami.
A na dowód, że byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz słów,
którym nikt nie da wiary.

-Nie wejdziesz- mówi kamień.-
Brak ci zmysłu udziału.
Żaden zmysł nie zastąpi ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnię.

Pukam do drzwi kamienia.
-To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.

-Jeżeli mi nie wierzysz- mówi kamień-
zwróć się do liścia powie to, co ja.
Do kropli wody, powie to, co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
Śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi śmiech,
którym śmiać się nie umiem.

Pukam do drzwi kamienia.
-To ja, wpuść mnie.

-Nie mam drzwi- mówi kamień.

                                (Wisława Szymborska Rozmowa z kamieniem)



Nie dziwcie się, że czasem coś przychodzi i zostaje. Nie bez powodu - wasza wrażliwość jest zwykle niezależnym bytem... czasami wybiera za was. Dlatego, skoro coś was trapi, nurtuje, chodzi za wami i najwyraźniej  j e s t , to nie zamykajcie mu drzwi przed nosem. I tak zostanie. Domaga się uwagi.
Świat domaga się waszej  u w a g i.  Otwartych oczu nie warto przymykać. No, chyba, żeby marzyć...

Zbierajcie swoje kamyki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kartka z kalendarza.

  Zobacz, ile jesieni! Pełno jak w cebrze wina, A to dopiero początek, Dopiero się zaczyna. Nazłociło się liści, Że koszami wynosić, A trawa...