Słońce już zachodziło, gdy przemykała oświetlonymi przez
latarnie uliczkami. Chłodny wiatr muskał jej policzki, a pomarańczowe promienie
wciąż jeszcze dawały trochę ciepła. Poprawiła cienką chustkę na szyi i
przyspieszyła kroku. Budynki po obu stronach zdawały się nad nią nachylać.
Masywne, ozdobione najróżniejszymi płaskorzeźbami. Jedna z nich, wyglądająca
jak dziwna lekko przerażająca twarz, patrzyła na nią pustym wzrokiem.
Dreszcz przeszedł dziewczynie po plecach. Naszło ją wrażenie, że poczuła czyjąś
obecność. Czyjś ledwie słyszalny szept rozbrzmiał gdzieś obok jej ucha.
Obróciła się gwałtownie, ale nikogo tam nie było. Jedynie kwiecisty wzór wykuty
na ścianie kamienicy. Poruszyła ramionami próbując pozbyć się nieprzyjemnego uczucia.
Wszystko jest okej powtarzała sobie w myślach.
Zapewne zupełnie nie zwróciłaby na to wszystko uwagi, gdyby
nie powtarzało się to za każdym razem, gdy tamtędy przechodziła. Zazwyczaj
zrzucała winę na ludzi dookoła. Było ich pełno, śmiali się, rozmawiali,
krzyczeli na siebie albo nieznośnie głośno puszczali muzykę. Łatwo było uznać,
że chichot za twoimi plecami to tylko banda rozbawionych czymś dzieciaków. Ale
teraz było całkiem pusto. Ludzie w ogóle dziś nie wychodzili na ulice. W samym
centrum już było ich mało, ale tu, zdawało się, nie było nikogo od poprzedniego
dnia albo nawet tygodnia.
Nic więc dziwnego, że w głowie dziewczyny pojawiły się na
powrót wszystkie te historie o duchach kamienic zasłyszane, gdy jeszcze rodzice
wierzyli, że uda im się ją trochę postraszyć bajkami. Ale to tylko głupie
miejskie legendy, którymi chwali się każdy przewodnik oprowadzający turystów.
Według niej kamienice przy tej jednej ulicy żyją. W pewnym sensie. Jak gdyby
zaklęte w nich były dusze mieszkańców. Obserwują przechodniów, a jeśli uznają
za stosowne próbują nawet nawiązać kontakt. Wabią do wnętrza budynku i ludzie
nigdy już stamtąd nie wracają. Bzdurne historyjki. Przecież tam mieszkają
ludzie. W nocy śpią, a rano wychodzą do pracy. Jakoś udaje im się wydostać z
tej „niebezpiecznej pułapki”. Czyli nic tam nie ma, straszne bajki dla dzieci
rozbrojone.
Więc co właściwie słyszy? Co wydaje jej się, że
słyszy? Dlaczego czuje chłód przeszywający ją na wskroś pomimo ciepłej kurtki i
chusty na szyi? I dlaczego zaczęła się bać? Wzięła kolejny wdech, jakby ten
miał być jej ostatnim. Po raz kolejny obejrzała się za siebie z nadzieją, że
zobaczy kogoś… żywego. Pusto. Pusto, pusto i jeszcze raz pusto. Dłonie zaczęły
jej się trząść. To przecież taka krótka uliczka, tylko sto metrów. To tylko
sto metrów. A jednak czas dłużył się nie do wytrzymania. Powietrze zrobiło
się zimne, co najmniej jakby temperatura spadła o kilka stopni. Wiatr zawiał
muskając jej dłonie, jak gdyby czyjeś wyziębione palce chciały złapać ją za nadgarstek.
Mimowolnie naciągnęła mocniej rękawy, a po chwili ukryła ręce w kieszeniach. Latarnia obok niej
zaczęła niepokojąco migać po czym bez ogródek po prostu zgasła. Dziewczyna
poczuła, że cała drży. Dwadzieścia metrów, powtarzała sobie już nie
tylko w głowie, ale zwyczajnym szeptem.
Im bliżej wyjścia z uliczki była, tym pewniej stawiała
kroki. Tym bezpieczniej się czuła.
Gdy zostawiła przeklęte sto metrów za plecami kamień spadł
jej z serca, a z każdą chwilą uspokajała się bardziej.
Rąk z kieszeni nie wyjęła póki nie doszła do domu.
A duchy kamienic zaklęte w rzeźbach i fasadach wciąż
wyczekiwały kogoś, kto nie zapomniałby o ich istnieniu.
Zhalia
Jeśliby szukać przyczyny - to chyba czas Świąt Wielkanocnych sprawił, że powyższy tekst czekał na publikację od czwartku. Jak wiadomo, czas świąteczny odwraca reguły powszednie. Tym samym, ponieważ minął i dzisiaj mamy poświąteczny wtorek, przywracamy zwykły tryb czasu ;)
Pierwszą edycję "Konkursu pod pretekstem" zamykamy. Proszę nie zawieść autorów i pisać komentarze do konkursowych tekstów. Ich ilość wskaże nam ten najbardziej poruszający; wybór należy do Was. Zapraszam, to satysfakcjonujące - oddać głos w słusznej sprawie.
Głosujemy do 20 kwietnia 2020.
Więcej szczegółów w zakładce "Konkursy"
Jestem za.
OdpowiedzUsuń