niedziela, 5 kwietnia 2020

"Konkurs pod pretekstem" - tekst trzeci.

Recenzja życia. Chaotyczna narracja, morału brak.

    Tyle z recenzji życia. Ale czy ktoś kiedyś recenzował śmierć?
    Myślę, że śmierć ma puszyste łapki o miękkim podbiciu, ruchliwe długie wąsy, aksamitne wnętrze uszu i bystre oczy, które rozumieją wszystko, a to znacznie za dużo. Czasami się taka otrze o człowieka zatrzymującego się na odpoczynek poza szlakiem górskim, przebiegnie po stopie złemu olbrzymowi z baśni, przemknie między nogami przechodniów po wyłożonym kostką rynku. Czasami przyjdzie po kota.
     Nie wiem jak umierają ludzie. Z tego co czytałem, robią to głośno i burzliwe, walcząc do ostatnich chwil. Z tego co widziałem najpierw grzebią swoich poległych przyjaciół, potem wdrapują się na górę, zwracają głowę ku ukochanej Francji a serce ku Jerozolimie i łamią miecz z relikwią: kciukiem jakiegoś świętego, żeby nie dostał się w ręce Saracenów. Z tego co słyszałem, krzyk jednego umierającego człowieka porusza bardziej niż wydrukowane ogromne liczby poległych na froncie żołnierzy. Z tego co mi mówiono, ludzie umierają zawsze nagle i niespodziewanie. Być może i nawet oni sami się tego spodziewają, ale o śmierci mówi się zawsze z perspektywy obserwatora, z osoby trzeciej, która zostaje jeszcze chwilę po tej stronie i stara się jak najdokładniej zapisać obraz odchodzącego w pamięci. A śmierć siedzi wtedy spokojnie obok i czyści sobie grzbiet językiem.
  
    Taka śmierć przyszła po mojego kota. Lat 18 i pół, tyle co ja. Powiecie że to dobry wiek jak na kota i będziecie mieć rację. Powiecie, że pewnie miał dobre życie pełne tłustych myszy, nieostrożnych wróbli oraz chętnych do głaskania dłoni i będziecie mieć rację. Powiecie, że teraz umiera zbyt wielu ludzi żeby przejmować się jednym kotem, że w każdym domu panuje teraz lęk i smutek, że jedno mruczenie mniej to nie jest koniec świata i być może będziecie mieć rację. Jeśli koniec świata nadszedł, to tylko dla niego, wraz z końcem dziewiątego życia. 
    Człowiek godzi się z tym. Irytuje jedynie, że nie da się dać zwierzęciu tyle ciepła i serdeczności, ile samemu się od niego otrzymuje. Nawet w ostatnich chwilach. Można tylko głaskać wiszące na chudym szkielecie futerko, uspokajająco patrzeć w zielone, zaropiałe oczy o rozszerzonych źrenicach i nie obwiniać go, że zaraz będzie mieć wszystko za sobą, a ciebie zostawia tutaj samego, w pokoju pełnym niemruczenia, niekichania, niemiauczenia, bez śladów łap na świeżo umytej podłodze, bez sierści na ubraniach. I każe ci samemu znosić ten bałagan ciszy. Umrzeć- tego nie robi się człowiekowi.
   
   Niedawno znalazłem trzy figurki kotów robione przez dziewięcioletnią wersję mnie. Sklejone z papieru, dwustronnie pomalowane i włożone w stojak na papierowe pionki w grach planszowych, sztuk trzy. Grafitowa, ruda i czarno-biała. Pisałem im dialogi, nagrywałem filmiki, zmuszając do dubbingu dziadków, rekonstruowałem sceny przeczytane w książkach Tomasza Trojanowskiego. Po śmierci mojego kota na nowo znalazłem te zbiory opowiadań, zakopane w domowej biblioteczce. W twardej okładce z dużymi literami, brudne od dziecięcych paluchów, sztuk trzy. Powinienem czytać „Mistrza i Małgorzatę” ale zamiast przenieść się do Gribojedowa, otworzyłem drzwi małego domku, żeby na powrót posłuchać mądrości Zofii, Hermana i Gienka. Ich historie opowiada Duży - właściciel ręki do głaskania.
     Podobno pisanie dla dzieci jest bardziej wymagające niż pisanie dla dorosłych. Ciężko mi teraz powiedzieć co tak szczególnie lubiłem w tych opowiadaniach, że potrafiłem zatopić się w nich bez reszty i oddać im prawo do bycia pierwszą, prawdziwą i jedyną rzeczywistością, całkowicie zapominając że trzeba jeść, rozwiązywać zadania z dodawania do dwudziestu i myć zęby. Nie umiem określić procesów jakie działy się z tyłu mojej głowy, kiedy słowa płynnie zmieniały się na obraz. Nie wiem też skąd dorośli pisarze wiedzą co spodoba się dzieciom i jak obraz tych fantazji chaosu przekładają z taką skutecznością na słowa. To obieg zamknięty, bez strat energii, jestem tego pewien, ale nie umiałbym zapisać go żadnym równaniem. Chyba najbardziej w tych książkach lubiłem to, że były prawdziwe. Że Henio siedzący na oknie, nastroszony i czerwony, przypominał piwonię ostrokwiatową i faktycznie, mój kot na parapecie też wyglądał z zewnątrz jak nowy gatunek kwiatu, wymagający w hodowli i pielęgnacji, niezwykle natomiast ciekawski, jak tylko rośliny doniczkowe być potrafią. Że Herman przedstawiając wykład o zwiększaniu powierzchni do głaskania metodą przyjmowania większej ilości pożywienia, pokrywał się w mojej głowie z obrazem czarnego łebka mojego kota wystającego zza ściany na dźwięk otwierania lodówki. Że Zofia starająca się każdy dzień uczynić dniem kota miała w mojej wyobraźni spojrzenie bliskiego mi sierściucha, oczekującego na porcję głaskania i atencji, wielce zażenowanego, gdy tego nie otrzymywał. Dzieci nie dają się oszukać, od razu wyczuwają fałsz.
    Jest pandemia i nie wolno podróżować. Ja jednak złamałem zakaz w ten weekend, wybierając się w odwiedziny do moich starych znajomych. Dziesięć lat, a oni dalej niezmiennie na mnie czekali w tym samym miejscu i tej samej kondycji, z dumnie podniesionymi ogonami na parapecie okna w kuchni.

    Śmierć oblizuje brudne od mleka wąsy i mruży oczy, patrząc pod słońce. Koścista ręką w czarnym płaszczu głaszcze ją po hebanowej głowie. Potem śmierć wskakuje na kościste kolana i znajduje sobie wygodne miejsce w zagłębieniu materiału. Mruczy. 


                                                         Patryk Onyszko



Odsłona trzecia. 
Zmuszona do milczenia, milczę. Wy nie musicie, więc piszcie, bo przecież nie sposób się nie odezwać. No, chyba, że coś człowieka zmusi.

warsztatyliterckie.mdk@wp.pl

Do 10.04.2020 trwa pierwsza edycja "Konkursu pod pretekstem" . Wszystko o tym w zakładce "Konkursy"

1 komentarz:

  1. Ja miałam już wcześniej przyjemność z panem Patrykiem i doskonale wie jakie morze łez wylałam przy tym tekście. Ahh nie ma to jak dobry tekst, który tak doskonale uświadamia o przemijaniu. Po przeczytaniu dałam dodatkową porcję kotu na kolację :>

    OdpowiedzUsuń

Kartka z kalendarza.

  Zobacz, ile jesieni! Pełno jak w cebrze wina, A to dopiero początek, Dopiero się zaczyna. Nazłociło się liści, Że koszami wynosić, A trawa...